Wystąpienie na I Pomorskim Forum Samopomocy w Gdyni, 12.10.2017 r. Wojciech Malinowski, Ewa Milkamanowicz

EKSPERT PRZEZ DOŚWIADCZENIE – JAK PRACUJEMY SAMOŚWIADOMOŚĆ W POMAGANIU

Wojciech Malinowski: Witamy Państwa serdecznie.

Bardzo cieszymy się, że możemy się z Państwem spotkać w tym pięknym, spokojnym nadmorskim mieście i opowiedzieć o naszych doświadczeniach związanych z przeżyciem ciężkiego kryzysu oraz o tym, co wniósł on do naszego życia, jakie zmiany spowodował w nas samych i czym, dzięki niemu, możemy teraz dzielić się z innymi ludźmi. To, co łączy nasze doświadczenia to dążenie do świadomego przeżywania choroby, chęć zrozumienia dlaczego się pojawiła i o jakie zmiany w naszym życiu prosi. Dzięki świadomej uważności, dzięki odważnemu przyglądaniu się naszemu życiu i dzięki chęci zrozumienia siebie samych udało nam się dotrzeć do wielu wewnętrznych zasobów, które teraz możemy wykorzystywać również w pomaganiu innym ludziom.

Po kryzysie nasze życie bardzo się zmieniło. Nie wracamy do tego co było, do dawnego „porządku” życia i dawnych przekonań. Jesteśmy otwarci na zmiany. Łączy nas również to, że przed chorobą naszym hobby była psychologia, a dziś pojawia się możliwość pracy w tym zawodzie, ponieważ obydwoje zostaliśmy przyjęci na studia w SWPS Uniwersytecie Humanistycznospołecznym.

Kryzys, niezależnie od tego, czy dotyczy zdrowia psychicznego, fizycznego, czy też życia w społeczeństwie zawsze jest zaproszeniem do zmiany, do głębszego przyjrzenia się swojemu życiu.

Bardzo ciężka, przedłużająca się choroba fizyczna, którą przeszedłem na przełomie 2012 i 2013 r., perspektywa niepełnosprawności i bycia zdanym na opiekę innych ludzi, a w późniejszym okresie – przy próbie usamodzielniania i aktywizacji – poczucie bycia obojętnym dla społeczeństwa wskutek niemożności otrzymania dopasowanej do mnie pomocy przez instytucje państwowe, do których się zwracałem, poczucie wykluczenia społecznego, spowodowały, że musiałem sobie radzić z trudnymi stanami psychicznymi. W 2016 r. trafiłem do Zespołu ds. Doradztwa i Aktywizacji Osób Niepełnosprawnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni, gdzie znalazłem potrzebne mi wsparcie. Mogę stopniowo, we własnym tempie, podejmować się coraz większej ilości zadań. Jestem w przyjaznym otoczeniu, w poczuciu bycia w swego rodzaju wspólnocie. Mam poczucie zrozumienia mojej sytuacji i moich potrzeb oraz nieuwarunkowanego szacunku, co jest bardzo ważne w procesie zdrowienia. W niewielkim wymiarze pracuję jako terapeuta i opiekun młodzieży z niepełnosprawnością.

Z perspektywy moich własnych przeżyć kryzys może być wielkim wyzwaniem, bolesnym i zamykającym doświadczeniem, ale może też być doświadczeniem otwierającym na siebie samego, a tym samym na świat, przynoszącym głębsze zrozumienie własnego życia, a tym samym głębsze zrozumienie innych ludzi, pogłębiającym odczuwanie. Z perspektywy czasu może być wręcz radosnym doświadczeniem, i tym właśnie jest dla mnie. To, co otrzymuję w prezencie od moich doświadczeń zależy od tego, jaki jest mój stosunek do nich, od moich przekonań i od myśli, które powołuję do życia. Warunkiem zrozumienia doświadczeń jest ich pełna akceptacja, uznanie ich za część własnego życia, za coś, co przydarza się dla mnie, a nie przeciwko mnie.

Dzięki bardzo bolesnym, skrajnie trudnym doświadczeniom i powtarzającym się sytuacjom „bez wyjścia” udało się mi dotrzeć do tego stanu w sobie, który jest poza tożsamością choroby, niepełnosprawności i niedoskonałości. Jeżeli dotrę do tego stanu i doświadczam swojej własnej pełni, swojego piękna i swojej doskonałości, dopiero wówczas jestem w stanie widzieć pełnię, piękno i doskonałość drugiego człowieka poza pozorami choroby i niepełnosprawności. Jeżeli doświadczę głębokiego szacunku do siebie, będę mógł prawdziwie szanować drugiego człowieka. Kiedy odkrywam KIM NAPRAWDĘ JESTEM, mogę w pełni kochać drugiego człowieka, widzieć go takim, jakim jest naprawdę – pięknym i doskonałym. Wówczas stwarzam przestrzeń, przestrzeń poza koncepcjami i umysłem, gdzie nie ma żadnych zakłóceń i może nastąpić uzdrowienie.

Ponad rok temu, poprzez Fundację „Flandria”, w której byłem wolontariuszem, poznałem Marka (imię zmienione). Był wtedy 23 letnim niewidomym chłopakiem, który dużo czasu spędzał w domu. Powiedział mi, że właściwie nie ma przyjaciół. Na swojego wolontariusza czekał parę miesięcy. Już na pierwszych spotkaniach byłem zafascynowany głębią mądrości Marka, jego wrażliwością i delikatnością. Ujawniają się one szczególnie w przyjaznej, pełnej spokoju, wyciszenia, akceptacji i szacunku, harmonijnej atmosferze. Tego niewątpliwie potrzebuje Marek, by rozkwitać – zresztą tak, jak my wszyscy. Pierwsze nasze spotkania to poznawanie siebie nawzajem. Byłem bardzo ciekawy świata Marka, tego jakie ma zainteresowania, jakie potrzeby, marzenia, co sprawia mu trudność, co lubi, a czego nie lubi, jak postrzega świat. Spotykaliśmy się przeważnie poza domem. Ćwiczyliśmy samodzielne poruszanie się po mieście, przejazdy miejskimi środkami lokomocji, chodziliśmy na warsztaty w Muzeum Miasta Gdyni, do biblioteki, na wystawy dla osób niewidomych, na koncerty. Początkowo zachęcałem Marka do podejmowania się różnych zadań, z czasem sam zaczął proponować coraz więcej aktywności.

Wiedziałem, że Marek powinien mieć dużo doświadczeń umacniających, związanych z osiągnięciem nawet niewielkich sukcesów, gdyż dzięki temu będzie nabierał odwagi do kolejnych, jeszcze większych wyzwań. Dużo więc ćwiczyliśmy, uwzględniając możliwości Marka. Ćwiczyliśmy samodzielne dochodzenie do różnych miejsc w pobliżu jego domu, takich jak: sklepy spożywcze, sklep warzywny, piekarnia-cukiernia, fryzjer, bank, pobliskie przystanki autobusowe. Robiliśmy to naprawdę wiele razy i nie tylko dlatego, żeby się nauczył trasy, ale również dlatego, by jego umysł usłyszał – hej! Możesz być bardziej aktywny! Koniec z biernością! Koniec z chodzeniem pod rękę! Aż pewnego dnia wydarzyło się coś wspaniałego! Spóźniłem się na spotkanie 15 minut. Kiedy dochodziłem do drzwi domu zadzwonił Marek: „Cześć, mam niespodziankę, jestem już na przystanku!”. To było dla mnie jak lot na Księżyc. Bardzo radosne doświadczenie. Później takich niespodzianek było coraz więcej, jak choćby samodzielne przejazdy taksówką, samodzielne robienie zakupów. Każde takie doświadczenie dodawało Markowi siły, pewności i jeszcze bardziej zachęcało do podejmowania się kolejnych, coraz większych wyzwań.

Starałem się pozostawać jedynie w roli obserwatora jego doświadczeń związanych np. z relacjami z innymi ludźmi, z poznawaniem przestrzeni, co czasem skutkowało zderzeniem ze ścianą, czy z przechodniem, ale najczęściej wszystko kończyło się przyjaznym pozdrowieniem. W tym momencie moim zadaniem było tylko zapewnienie jemu bezpieczeństwa. Dawałem Markowi przestrzeń na własne decyzje i na własne rozwiązania. Dopiero później wspólnie omawialiśmy każde wydarzenie. Momentem bardzo znaczącym dla Marka było pojawienie się tam, gdzie już byłem ja – w gdyńskim MOPS-ie. Tu znacząco poszerzył się krąg jego znajomych i tu po prostu rozkwita. Tu poznał również Ewę, która spotyka się z nim w ramach praktyk kursu EX-IN. Widzę wyraźnie jak ważne są te spotkania dla Marka i ile wnoszą w jego życie. Kilka dni temu przypomniałem Markowi jak wiele miesięcy temu na moje słowa, że jeśli będzie ćwiczył, w przyszłości będzie mógł poruszać się samodzielnie, odpowiedział: „Ja nigdy nie będę chodził samodzielnie”. Teraz zaśmiał się z tego. Słowa te nie są już dla niego prawdą. Ma coraz większą wiarę w siebie, w swoje możliwości, jego terminarz jest coraz bardziej wypełniony, ma coraz więcej znajomych. Z perspektywy moich doświadczeń kluczową rolę w pomaganiu innym ludziom odgrywa Samoświadomość, otwarta postawa w stosunku do samego siebie, poznanie i zrozumienie siebie, poznanie i doświadczanie swojej duchowej tożsamości, szczerość i otwartość relacji, b y c i e tu i teraz z tym konkretnym człowiekiem, głęboki, nieuwarunkowany szacunek, brak oczekiwań. Wówczas razem jesteśmy w przestrzeni, w której może nastąpić uzdrowienie. Kiedy następuje uzdrowienie cząstki człowieka, który jest ze mną, jednocześnie uzdrawia się część mnie, lub inaczej – kiedy uzdrawia się jakaś część mnie, uzdrowienie zachodzi również w nim. Następuje nasze wspólne uzdrowienie. Bardzo cieszę się, że poznałem Marka. Móc towarzyszyć mu w jego usamodzielnianiu się to dla mnie bardzo cenne doświadczenie i niezwykła przygoda. Niezwykle cennym dla mnie doświadczeniem jest współpraca z Ewą, która pokazuje mi jak ważne znaczenie może mieć współdziałanie Ekspertów przez doświadczenie w atmosferze otwartości i jak wielkie owoce może przynosić. Dziękuję bardzo Państwu. Ewa, bardzo proszę Ciebie o przedstawienie Twojej perspektywy.

Ewa Milkamanowicz:

Udział w projekcie Ekspert przez Doświadczenie zorganizowany przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Zespole ds. Doradztwa i Aktywizacji Osób Niepełnosprawnych w Gdyni na ulicy Wendy przyniósł mi szczęście. Szkolenia EX-IN prowadzone przez dwie trenerki Aleksandrę Karaszewską i Aleksandrę Kożuszek i projekt Ekspert przez Doświadczenie całkowicie odmieniły moje życie. Wprawiły je w ruch i przywróciły wiarę, że na realizację marzeń nigdy nie jest za późno. Udział w projekcie pozwolił rozkwitnąć mojej osobowości, dał mi niezbędny czas do skonfrontowania marzeń z rzeczywistością i upewnienia się, że świadomie dokonuję obecnie wyboru dalszej życiowej drogi. Jest to czas realizacji moich marzeń. Od zawsze pragnęłam robić rzeczy pożyteczne, użyteczne dla innych, których efekty można byłoby ocenić w praktyce. Zawsze pomagałam, służyłam pomocą osobom potrzebującym wsparcia. Uprawiałam wolontariat. W zdobywaniu doświadczenia bardzo sobie cenię dziewięcioletni kontakt z pacjentami onkologii. Jestem wolontariuszką z powołania, kocham pomagać i chcę to robić zawodowo. Okres odbywania praktyk zawodowych jest dla mnie bardzo ważnym etapem w życiu. Pozwolił poczuć smak życia, utwierdził mnie w przekonaniu, że podchodzę do nich z pasją, traktuję jak misję, którą mam do spełnienia w tym życiu. Praktyki ukazały pełen wachlarz moich możliwości i cech charakteru, pozwoliły mi uwierzyć, że mam kompetencje, by pracować z drugim człowiekiem, wspierać go w dążeniu do realizacji jego marzeń i pasji. Praktyki dają mi poczucie szczęścia i radości, pozwalają poczuć głębię człowieczeństwa, uwrażliwiają na potrzeby drugiego człowieka. Dzięki nim poczułam motywację, by spełnić marzenie, które uśpiłam - kiedyś marzyłam, by studiować psychologię, dziś jestem studentką I roku Psychologii na SWPS w Sopocie. W tym roku złożyłam dokumenty na studia. Współpracę z Wojtkiem podczas praktyk uważam za bardzo udaną. Nam obojgu odpowiada przejrzysty sposób komunikacji oparty na akceptacji, zaufaniu i szczerości. Czerpiąc inspirację ze szkoleń EX-IN stworzyliśmy coś w rodzaju teamu, w którym przewodnią myślą jest wymiana poglądów, uwag, wspólna nauka na doświadczeniach. Mieliśmy zapewnione wsparcie w postaci regularnych superwizji ze strony współpracowników projektu: ze strony Pani Katarzyny Szczepaniak psychologa – terapeuty i Pani Donaty Wróbel doradcy.

W tym miejscu chciałabym przybliżyć Państwu sylwetkę młodego mężczyzny, z którym Ja i Wojtek pracujemy, by zaprezentować go Państwu jako wzór dobrej praktyki. Można by rzec, że jest zatem bohaterem naszego wystąpienia, bo to dzięki niemu teraz tu razem z Wojtkiem przemawiamy do Państwa z tego miejsca. Wszyscy jesteśmy z Marka bardzo dumni. Współpracując z Wojtkiem przez siedem miesięcy mogłam być świadkiem procesu, podczas którego Marek dokonywał swojej przemiany, wewnętrznej metamorfozy, która pozwoliła mu otworzyć się na zachodzące zmiany, poczuć ufność do tego procesu i poczuć radość z kontaktu z innymi ludźmi. Poznając Marka zwróciłam uwagę, że jest bardzo pracowity, że chce się uczyć, rozwijać, że nie zniechęca się pod wpływem trudności. Poznałam jego pasje. Miał w sobie motywację, drzemał w nim ogromny potencjał. Postanowiłam pomóc mu go odkryć, dołączyłam więc wtedy do Wojtka i Marka. Na początku naszej współpracy jasno określiliśmy cel do którego chciał dążyć, określiliśmy celowość naszych spotkań. Na zajęciach praktycznych próbowaliśmy skupić się na codzienności, na wspieraniu go w różnych sytuacjach. Rozmawialiśmy na różne tematy i przede wszystkim skupialiśmy się na pracy nad jego potencjałem, nad jego zasobami, by samodzielnie dostrzegł je w sobie. Opracowywaliśmy wspólnie zmianę na bazie różnych narzędzi zaczerpniętych przeze mnie ze szkoleń EX-IN. Jedną z tych zmian miało być poznanie nowych ludzi, zbudowanie własnej sieci społecznej, realizacja marzeń i pasji.

Zajęcia miały też charakter stricte praktyczno - edukacyjnych, podczas których np. robił kanapki dla mnie, siebie i Wojtka, czy ćwiczył rozpoznawać monety w swoim portfeliku. Poznając go odkryłam w nim talent do pisania opowiadań. Pozytywne wydarzenia, w których uczestniczy otworzyły jego wenę twórczą i zapał do pisania. Marek otworzył się na zmiany. To czas realizacji jego marzeń. Aktywizuje się społecznie, poznaje nowych ludzi, uczestników grupy wsparcia DON-u oraz uczestników projektu Ekspert przez Doświadczenie. Był np. na wycieczce w Biskupinie, na wrześniowym ognisku na Polance Redłowskiej w Gdyni organizowanym corocznie przez DON. Pozwolę sobie zacytować z tego miejsca to co napisał na temat naszej współpracy:

Jestem świadomy, że rozpocząłem swoją "osobistą podróż", której celem jest, bym poczuł siłę sprawczości do zaopiekowania się sobą, zatroszczenia o siebie. Wcześniej dokonałem wyboru. Sam zgłosiłem się do Flandrii, skorzystałem z szansy, bo poznałem Wojtka, który odmienił moje życie, który pokazał mi to wspaniałe miejsce zwane DONEM i dzięki któremu poznałem również Ewę. (...) Ewa i Wojtek zasiali w mojej głowie ziarna, które zakiełkowały i stały się rośliną. Wierzę, że ta roślina stanie się silnym drzewem. Ewa i Wojtek wierzą we mnie, wierzę w siebie również i Ja.

Dzięki Markowi moja bajka, którą napisałam ujrzała światło dzienne i doczekała się warsztatu zatytułowanego MOC BAJKOWYCH SŁÓW, na który zapraszamy razem z Wojtkiem już jutro 13 października.

Poprzedni artykuł