Przeszedłem w młodości chorobę schizofreniczną o początku powolnym, długotrwałym. W jej przebiegu dominowały objawy osiowe, negatywne (brak objawów psychozy). Pierwsze problemy pojawiły się w 1984 r., w klasie maturalnej pod postacią nerwicy neurastenicznej. Potem były studia i wyraźne pogorszenie funkcjonowania nastąpiło na III roku, który powtarzałem 3 razy. Za początek choroby przyjmuję umownie rok 1990, kiedy na dobre wycofałem się z życia i przez 5 lat nie robiłem nic, nie uczyłem się, nie pracowałem. W 1995 r. zgłosiłem się do kliniki psychiatrycznej AMG na leczenie. Najpierw trafiłem na oddział całodobowy, a po 2 miesiącach zostałem przeniesiony na oddział dzienny na ok. 6, 7 tygodni. Po leczeniu podjąłem przerwane studia i ukończyłem je z powodzeniem uzyskując w 1998 r. dyplom magistra psychologii klinicznej. Niestety nie byłem wówczas gotowy do podjęcia zatrudnienia, ponieważ przez 5 lat całkowitej bezczynności utraciłem wszystkie zdolności i umiejętności, jakie przyswoiłem i posiadałem przed chorobą. Brakowało mi odporności, siły i wydolności, by podjąć trud pracy. Wycofałem się wówczas ponownie z życia, by odbudować swoje życie psychiczne, utrwalić je i wzmocnić. Był to okres brania leków, terapii rodzinnej (1,5 roku), oraz indywidualnej (5 lat) Przełom nastąpił w 2006 r., kiedy pojechałem w góry bez jakiegokolwiek przygotowania kondycyjnego i mentalnego. Efekt był taki, że do dzisiaj przeszedłem prawie całą grań tatrzańską (zostały mi do zaliczenia Rysy). Zapisałem się do sekcji wspinaczkowej (w 2014 r. wziąłem udział w North Face Climbing Festival na greckiej wyspie Kalymnos). Ukończyłem kilkuletni kurs j. angielskiego „Speak Up”. W 2010 r. uczestniczyłem w unijnym projekcie aktywizacji zawodowej osób wykluczonych społecznie realizowanym przez gdyńską YMCĘ i MOPS, a od 2011 r. utrzymuję ciągłość zawodową. Obecnie pracuję w Agencji Służby Społecznej jako terapeuta środowiskowy z osobami autystycznymi i z Zespołem Aspergera oraz uczestniczę w projekcie „Ekspert Przez Doświadczenie”.

        Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wyzdrowiałem ze schizofrenii, ponieważ od 7 lat nie biorę leków ani nie korzystam z pomocy lekarza czy psychologa. Prowadzę za to czynne i aktywne życie na różnych jego płaszczyznach i obszarach.

Twórczość

        Ważnym elementem sprzyjającym mojemu zdrowieniu była twórczość, ale nie artystyczna (malarstwo, poezja, teatr). Odkąd pamiętam zawsze miałem skłonności do teoretyzowania. Po prostu sprawiało mi to przyjemność. W początkowym okresie choroby, kiedy pogrążyłem się w bezczynności, zaczęły przychodzić do mnie myśli na tematy różne, a moim zadaniem było je uporządkować, czego efektem stała się pewna „koncepcja”, którą zapisałem w 1992 r. Można powiedzieć, że dwa pierwsze lata choroby zużyłem na jej ułożenie i zobiektywizowanie. Następnie koncepcja trafiła do szuflady, zaś proces schizofreniczny przebiegał dalej. Podczas leczenia szpitalnego wskutek zażywania bardzo wysokich dawek neuroleptyków doszedłem do stanu, który nazwałbym granicą psychozy i wtedy ta koncepcja wróciła do mnie i pomogła przezwyciężyć kryzys. Gdy ponownie wycofałem się z życia po ukończeniu studiów moje inklinacje teoretyczne umożliwiły mi reorganizację i przebudowę funkcji psychicznych. Postanowiłem wówczas napisać książkę, w której zawarta byłaby moja koncepcja choroby schizofrenicznej będąca syntezą doświadczeń chorobowych oraz wiedzy, jaką nabyłem i to właśnie wypełniło mi czas w latach 1998 – 2006. Pisanie odgrywało ważną rolę, gdyż stanowiło namiastkę, substytut pracy. Działalność ta nadała mojemu życiu sens, ład i porządek. Często chodziłem do czytelni publicznych, naukowych i uniwersyteckich. Czytałem bardzo dużo literatury z w/w tematu i zapisałem ok. 500 stron tekstu. Dzięki temu przetrwałem trudny dla siebie okres i odbudowałem swoje życie.

Tomasz Ferenc

Następny artykuł Poprzedni artykuł